Archiwa kategorii: Książki

Lux Aeterna

 

Zanim otworzyłam książkę, Wieczne światło już zrobiło na mnie wrażenie. Sprawiła to okładka: prosta, jasna, można powiedzieć przejrzysta. Na niej tylko jeden motyw: fragment twarzy młodego mężczyzny, chłopca. A w niej tylko jeden element tajemniczy – znak nieskończoności w oku.LuxAeterna_frag2Tytuł serii Lux Aeterna (wyeksponowany na okładce znacznie wyraźniej niż tytuł tomu) też od razu wbił mi się w pamięć. Może za sprawą niecodziennego brzmienia łaciny, rzadko dziś przecież używanej. Tak więc książka miała już dwa atuty zanim zaczęłam ją czytać.

Pierwsze rozdziały przyniosły od razu tajemnice i pytania, które zadaje sobie czytelnik razem z bohaterem. Zmęczyły mnie trochę brutalne sceny, a zwłaszcza „soczysty” język dialogów (jak się można domyślić strażnicy wszelakich cel nie lubią przebierać w słowach, a więźniowie nie są im dłużni). Jednak wiem, że realizm tego typu scen jest teraz w modzie, więc je przełknęłam. Na szczęście z czasem okazało się, że mniej cenzuralne słowa padają tylko w koniecznych, nielicznych momentach.
Już, już miałam zamruczeć, że fantastyki naukowej to w tej książce jakoś niewiele, chyba tylko w snach bohatera, kiedy się zaczęło…
20160206_085616-001Nie sposób opisać książkę Mike’a Wysockiego nie zdradzając zbyt wiele z jej tajemnic. To ten typ powieści, gdzie każdy rozdział, a czasem nawet następny akapit, przynosi zwrot akcji i kolejną niewiadomą. Oczywiście, do rozwiązań najprzyjemniej dochodzić samemu.
Dlatego napiszę jeszcze tylko, że w poszczególnych elementach fabuły nasunęły mi się skojarzenia ze znanymi już motywami SF. I tak, nanoboty i przeskoki w czasie akurat miałam okazję niedawno poznać w cyklu Andrzeja Pilipiuka „Oko jelenia”. Idea przepowiedni i poszukiwania wybrańca przypomina mi „Matrix”. Zaniki pamięci, niewyjaśnione sytuacje w jakich się bohater znajduje kojarzą mi się z „Tożsamością Bourne’a” Roberta Ludluma. A teleportacja…z Harrym Potterem (wprawdzie bez różdżek, ale możliwa z przenośnych teleporterów!). Wszystkie te skojarzenia nie oznaczają, że książka jest zlepkiem schematów. Wręcz przeciwnie. Autor wymyśla własną ideę kosmologiczną, którą konsekwentnie, choć po małym kawałeczku odkrywa przed czytelnikami. Można więc pofilozofować razem z nim. Zwłaszcza kiedy trafiają się takie paradoksy jak np. ten:

Natomiast Twoja przyszłość w tym momencie…Dziwna sprawa.[…] Rodzi się pytanie w mojej głowie: czy na tę chwilę masz jakąkolwiek. […] Moim zdaniem masz, ale nie ma cię w niej, ponieważ skoro nie zostałeś nigdy przez rodziców poczęty to nie ma cię w ogóle. Jesteś jednak tutaj ze mną, jako jedyny ostatni […] egzemplarz.

1

20160204_101439

Na koniec dwie dygresje.
Kiedy się po paru rozdziałach akcja rozkręca, książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie – na pewno zadowoli niejednego miłośnika science fiction. Ponieważ jednak nasz blog adresujemy w dużej mierze do młodych ludzi, zaznaczam, że nie polecałabym jej zbyt młodym i wrażliwym czytelnikom, ze względu na parę brutalniejszych scen.

Choć imię i nazwisko może zmylić, autor jest Polakiem. Pochodzi z Krapkowic na Opolszczyźnie, ale zdążył już zwiedzić spory kawałek świata, co daje się odczuć również w opisach różnych zakątków, w których znaleźli się bohaterowie powieści.

………………………………………………………………………….

  • Lux Aeterna. Wieczne światło, Novae Res 2016, s.275;

Osobliwy dom, osobliwe miasto, osobliwa książka.

Wydawnictwo Media Rodzina w 2012 roku odkryło powieść „Osobliwy dom pani Peregrine”, która ma istotnie niespotykany klimat. Bierze się on niewątpliwie z inspiracji autora; są nią stare pocztówki. Ale nie przypadkowe – każda z nich ma w sobie tajemnicę.

Przedstawiają niesamowite dzieci o dziwnych zdolnościach. Odmieńców, pokazywanych niegdyś w cyrkach. Zakątki budzące grozę, o niesamowitej atmosferze. Patrząc na okładkę, w pierwszej chwili ma się odczucie, że będzie to nudna historia o jakimś cyrku z dawnych czasów… Nic bardziej mylącego!


SONY DSC

Kolekcja zdjęć nasunęła autorowi pomysł na historię, której bohaterem jest współczesny nastolatek. Nastolatek, który ma wyjątkowego dziadka. A dziadek w czasie wojny wychowywał się w szczególnym domu, wśród osobliwych dzieci. Jak losy dziadka splatają się z życiem Jacoba najlepiej przekonać się samemu. Ja mogę jedynie powiedzieć, że wysłuchałam wersji dźwiękowej książki prawie jednym ciągiem. Śledziłam w napięciu, jak zwykłe życie chłopaka zamienia się w koszmar, a potem zadziwiającą przygodę, która przekracza powoli granice racjonalności. Lubię historie, gdzie zwyczajne – z pozoru – życie przekracza granicę fantazji.

Właśnie ukazał się drugi tom powieści Ransoma Riggsa pod tytułem „Miasto cieni”. Jeszcze go nie znam, ale wystarczy obietnica z okładki, że „akcja powieści rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie zakończyła się poprzednia”, aby zachęcić do jej przeczytania.


SONY DSC

Recenzję zilustrowałam wystawą w księgarni Makama w Krapkowicach. Więcej zdjęć witryny znajdziecie na stronie ich galerii.

Opisane książki to: „Osobliwy dom pani Peregrine” wydana w 2012 roku, oraz „Miasto cieni” wydana w 2014 roku, przez wydawnictwo Media Rodzina.

Graj uczciwie

Kolor Magii fragment

Trzeba od czegoś zacząć.
W naszym przypadku nie można zacząć inaczej, jak od Pratchetta.

Chociaż wiem, że grono fanów tego autora jest wielkie, ośmielam się go polecić tym, którzy na niego jeszcze nie trafili. My oboje (plus spory fragment rodziny) od razu doceniliśmy walory jego pisarstwa.

Ciekawe jest to, że można stać się jego miłośnikiem w każdym wieku, co sprawdziłam na sobie i swoich bliskich. Wysłuchałam kolejno dwóch audiobooków („Kolor magii” oraz „Blask fantastyczny”) zaśmiewając się do rozpuku, czym skłoniłam starszego syna do sięgnięcia po książkę. I on mnie pokonał w ilości przeczytanych pratchettowskich tomów (na pewno nie odmówi sobie, aby dorzucić tu od siebie parę zdań na ten temat). Zaraz potem młodszy zaczął się domagać cytatów z Pratchetta na dobranoc i tak w wieku 8 lat poznał „Morta”, z rewelacyjną wiodącą postacią Śmieci.

Prócz szczególnego poczucia humoru, Terry Pratchett serwuje nam całkiem sporą dawkę filozofii i wiedzy (czasem zgoła naukowej!), czego przykładem mogą być tomy „Nauka Świata Dysku” albo „Sztuka Świata Dysku”.
Jego świat, oparty na żółwiu przemierzającym kosmos, jest wykreowany z takim pietyzmem, że można by go porównać do świata np. tolkienowskiego Śródziemia (gdyby ten specyficzny płaski świat można było z czymkolwiek porównać).

Oczywiście, jeśli ktoś nie chce, czytać, nie musi bo na podstawie kilku powieści Pratchetta nakręcono całkiem udane ekranizacje, takie choćby jak „Piekło pocztowe” „Wiedźmikołaj” i przede wszystkim „Kolor magii”.
Może też, za moim przykładem przesłuchać audiobooki, choć niestety wiadomo mi tylko o dwóch pierwszych tomach cyklu „Świata Dysku” w tej formie.
Za to każdy, kto się już rozsmakuje w książkach, może utrwalać swoje upodobania dzięki grom planszowym (sami grywamy w „Ankh-Morpork”, więc przy kolejnej okazji będzie też parę słów o niej).

Nic dodać, nic ująć: Pratchetta po prostu trzeba poznać osobiście (a jeśli się nie ma takiego szczęścia – a my go nie mieliśmy – to przynajmniej trzeba się osobiście zapoznać z jego twórczością) .

Za ilustrację i tytuł posłużył mi mój ulubiony fragment „Koloru magii” Terry’ego Pratchetta (wydanego przez Prószyński i S-ka, str.71).
W tekście wspominam o:

  • audiobookach „Kolor magii” i „Blask fantastyczny” wydanych przez Bibliotekę Akustyczną,
  • książkach „Mort”, „Nauka Dysku”, „Sztuka Dysku” wydanych przez Prószyński i S-ka
  • grze planszowej „Ankh-Morpork” wydanej w polskiej wersji przez Phalanx Games Polska